W EUROPEJSKIM CENTRUM SOLIDARNOŚCI
Jestem w „Solidarności”, więc gdy nadarzyła się okazja, żeby odwiedzić ECS, skorzystałem z niej skwapliwie. Wystarczyło tylko wysiąść na Placu „Solidarności” z tramwaju linii nr 8 z Jelitkowa. Budynku nie sposób pominąć,, gdyż jest to monumentalne, brązowe gmaszysko przedstawiające ponoć statek w budowie .
I tu nasuwa się refleksja. Czy inwestycja o takiej wartości nie powinna obejmować również jakichś drogowskazów, żeby każdy z każdego miejsca wiedział, jak iść do wejścia? Nachodziłem się jak na jakimś rajdzie pieszym, straciliśmy dużo czasu i pełni frustracji weszliśmy do Centrum.
Cena- 17 złotych. Dużo to czy mało? Orliki budowane z funduszy unijnych mają przez jakiś czas służyć ludziom za darmo. Muzeum Powstania Warszawskiego miało zupełnie symboliczną cenę. Tu-robimy biznes.
Bilet kupiony. Pozostaje kwestia pozbycia się bagażu, dużego plecaka, i okrycia wierzchniego. Szatni jako takiej nie ma. Plecak-dzięki życzliwości jednej z pań punktu informacyjnego pozostał pod jej opieką. Kurtka zimowa umiejętnie złożona i upchnięta zmieściła się jakoś w małej szafce-szatni. Nie chciałbym tu przyjść zimą albo w dniu wielkiego deszczu, gdyż wtedy umieszczanie płaszcza czy kurtki w tym schowku wywołałoby jeszcze większą frustrację.
Pora na zwiedzanie, z konieczności krótkie i pobieżne, lecz nie na tyle, by nie pokusić się o pewną refleksję. Co zapamiętałem? Suwnicę, wózek, stara, pokój Kuronia, medal Miłosza, olbrzymią tablicę z napisem Solidarność, który utworzony został z karteczek z różnorodnymi wpisami od zwiedzających. Myślałem, że sam jakąś napiszę i umieszczę na owej tablicy, bo tak była chyba intencja twórców, by dzielić się wrażeniami, jednak nie znalazłem karteczek. Zachęcają, a nie można skorzystać. Pamiętam też „okrągły stół” (bo to jedna sala) i daty: 1953, 1956, 1968, 1970, 1976…Centrum wszak bardzo uniwersalistycznie traktować chce opowieść o historii najnowszej, bo opowiada o wszystkich krajach europejskich bloku wschodniego. Jednak tu pojawia się wątpliwość- dlaczego dopiero rok 1953 w NRD miałby być początkiem walki o wolność? I dlaczego o tę wolność trzeba było walczyć.? Niestety, o latach 1944-1953 w Polsce się nie wspomina. Nie ma żołnierzy wyklętych, sfałszowanych wyborów, ingerencji Sowietów (zdjęcia z opuszczającymi Polskę żołnierzami Armii Czerwonej znalazłem dopiero w byłej hali BHP, ale to inne muzeum), procesu 16 w Moskwie… Bardzo dużo pominięto, jak na tak monumentalne założenie.
Jednak największe rozczarowanie spotkało nas w sali „G”, gdzie kończy się zwiedzanie. To sala „wyciszenia i kontemplacji”, nosi imię św. Jana Pawła II. Wchodzi się do sporego pomieszczenia pomalowanego na biało, na ścianie jest jeden cytat z Patrona Sali, też biały, jakiś ekranik wkomponowany w przeciwległą ścianę, a na środku stoi jakaś plastikowa ławeczka jak w galeriach handlowych. Pustka i nihilizm. Nie ma krzyża- co najmniej dziwne. Wszak wszystkie protesty robotnicze odbywały się pod znakiem krzyża, miały wymiar religijny, gdyż w tamtych czasach również religia usuwana była z przestrzeni publicznej. Robotnicy, uczniowie, studenci chowali się pod ten Znak, szukając tam Wolności. Przypominam sobie uczniów szkoły w Miętnem, którzy upomnieli się o obecność Krzyża w salach szkolnych i konsekwencje ich postawy. Przypominam sobie o „aresztowaniu” obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, o księżach zamordowanych przez bezpiekę, z bł. ks. Jerzym Popiełuszką. Zaprawdę, w takim muzeum rola Kościoła Katolickiego zasługuje co najmniej na osobną salę. A tu tymczasem trudno znaleźć nawet skromny krzyż, nawet w sali im. św. Jana Pawła II. Skandaliczne przekłamanie.
Podzieliliśmy się naszymi spostrzeżeniami z panem z ochrony, a ten powiedział, że Krzyż jest, tylko schowany i trzeba się wychylić, żeby Go zobaczyć. Wracamy szukać! Niestety, pan miał na myśli Krzyż na placu, który widoczny jest z okna, „tylko trzeba się wychylić”. Dożyliśmy znów czasów, w których tłumaczyć trzeba, co to znaczy „obecność Krzyża”.
Tak oto zakończyliśmy zwiedzanie z przeświadczeniem, że mimo wszechobecnej symboliki solidarnościowej wystawa nie opowiada dziejów tego ruchu i historii naszego Narodu tak jak należy, że to jakieś oszustwo, kostium, teatr. Nie mamy przeświadczenia, że jest to opowieść o Zwycięstwie Solidarności, a co za tym idzie-nie ma też radości. A najlepiej przekonać się o tym w sali A, gdzie wystawiona jest autentyczna tablica ze spisanymi postulatami strajkujących robotników (teraz dziedzictwo całej ludzkości). Warto zwrócić uwagę m.in. na postulat 14 dotyczący wieku emerytalnego. Teraz trzeba zestawić ten postulat z działaniami obecnej władzy, która przejęta tym zapisem podniosła wiek emerytalny do 67 lat (więcej niż w PRL-u!). Dobrze, że przewodnicy uświadamiają młodym Polakom ten fakt.
Postulaty nie zostały spełnione, choć ponoć rządzą ludzie opozycji antykomunistycznej. Stać ich na fundowanie budynku Europejskiego Centrum Solidarności, ale na wierność zasadom, o które upominały się miliony- już nie. To pomnik obłudy. Nowoczesne muzeum bez duszy.
dr. Dariusz Zięba
nauczyciel – związkowiec z Rzeszowa