SKUTECZNOŚĆ DZIAŁAŃ DETERMINUJE ILOŚĆ UZWIĄZKOWIONYCH NAUCZYCIELI
Wywiad z Ryszardem Proksą – nowym Przewodniczącym Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ “SOLIDARNOŚĆ”
Ryszard Proksa: Mało kto wie, że urodziłem się w Rzeszowie przy ulicy Jagiellońskiej. Dzieciństwo spędziłem w miejscowości Babica. Mieszkaliśmy tam, gdzie, o ile wiem, teraz jest Dom Późnej Starości, ale wcześniej był piękny pałac. Na miejscu też chodziłem do szkoły, dokładnie do Szkoły Podstawowej, a potem do Liceum Ogólnokształcącego w Czudcu. Przez 5 lat studiowałem w Krakowie, ale po wojsku znów wróciłem w rodzinne strony, tym razem do pracy. Byłe nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Szkół Mechanicznych w Rzeszowie, zlokalizowanym przy ulicy Obrońców Stalingradu, czyli dzisiejszej Hetmańskiej. Tam pracowałem przez rok, by później na stałe przenieść się do Ostrowca Świętokrzyskiego. Tu do dzisiaj działam i pracuję. Najpierw byłem przewodniczącym w Regionie Świętokrzyskim, parę kadencji w regionie. No, a teraz w związku z chorobą przewodniczącego Sekcji Krajowej, która zmusiła go do rezygnacji ze stanowiska, wygrałem wybory na przewodniczącego. Czy dobrze, czy źle… czas pokaże.
BSŚ: Jakie zdarzenia zadecydowały, że zajął się Pan działalnością związkową?
RP: Przede wszystkim dlatego, że jestem z Rzeszowa, z południa Polski, a tam ludzie sobie zawsze pomagali. Moja młodość przypadała na dość ciężkie czasy. Obserwowałem skromne życie ludzi, ale widziałem też, że pomagali oni sobie w tej biedzie, jak mogli. Stąd mam w sobie też taką żyłkę społecznikowską, chyba zresztą jako jedyny spośród nas - czterech braci. Może też dlatego, że musiałem od wczesnego dzieciństwa sam sobie radzić. Parę razy w swojej karierze zawodowej rezygnowałem z działalności związkowej, m.in. na rzecz polityki. Zdarzyło się, że byłem starostą powiatu w pierwszej kadencji, a nawet zdarzyło mi się być doradcą politycznym ministra edukacji. Podobno z dobrym skutkiem. Ale to związek był jednak dla mnie szkołą demokracji, życia i polityki. I zawsze do niego wracałem. Co ciekawe, zawsze też zaczynałem karierę od początku, awansując po kolejnych wyborach. Po banicji politycznej moi związkowcy zawsze przyjmowali mnie życzliwie. Nie zdarzyło mi się po osiągnięciu statusu, zdradzić związek. Tu czuję się najlepiej. Co do sekcji. Po ostatnim powrocie z politycznego wojażu, oddałem wszystkie swoje stanowiska i myślałem już o przejściu na emeryturę. Wykształciłem dwie córki. Pomyślałem, że kupię sobie wędkę i odpocznę. No jednak splot zdarzeń sprawił inaczej, a i natura wilka do lasu pociągnęła. Kolega, którego wypromowałem na wszystkie stanowiska w związku, nagle, co mnie osobiście bardzo zdziwiło, zapragnął zostać dyrektorem szkoły. W związku nastąpiło nieoczekiwanie bezkrólewie, więc wszyscy poprosili mnie, żebym wrócił. Wróciłem nieoczekiwanie, awansując aż na przewodniczącego Sekcji Krajowej. Działalność w związku to dla mnie nie nowość. Nie oczekuję więc, że będę chwalony przez wszystkich i za wszystko. Właśnie w związku widać przeróżne charaktery, ambicje i opcje. Największym problemem dla mnie, wiadomo, była wojna wyborcza, podchody i tzw. „liczenie szabel”. Niestety i tu nie udało się uniknąć polityki. Związek jak widać, też nie może jej uniknąć. Takie są realia Polski. Można uniknąć polityki w zakładzie pracy, można uniknąć jej na niższym szczeblu, ale nie już na wyższym. I zaangażowanie się naszego związku w sprawy polityki jest nieuniknione. Zawsze określaliśmy, którą stronę polityczną lubimy, a której nie. To powoduje rozdźwięki i to widać nawet po wyborach. Niestety determinuje to także współpracę w związku. Ja też mam swoje poglądy, ale staram się nie stawiać żadnych politycznych warunków i barier w rozmowie ze wszystkimi. Mając świadomość zróżnicowania poglądów, żeby nie zadrażniać sporów.
BSŚ: Czy widzi pan szansę na stworzenie związku nowoczesnego ?
RP: Jak najbardziej. Wziąłem ostatnio udział w naradzie sekretariatu branż, które zrzeszają wszystkie związki zawodowe. Branże te są dyskryminowane w statucie, który powstał 30 lat temu. Uważam, że po tych 30 latach powinny nastąpić zmiany w statucie naszego związku. On już nie pasuje do niektórych realiów. Podstawowym problemem, jaki mają branże, jest większa ilość regionów w stosunku do administracyjnego podziału w państwie. Np. województwo podkarpackie ma cztery regiony, a aż czterech przedstawicieli sekcji związkowych biegnie do tylko jednego kuratora. Z tego powodu wybuchają spory między sekcjami oświatowymi, głównie o to, która i w jakiej sprawie ma reprezentować sprawy nauczycieli przed kuratorem czy wojewodą. Okazuje się ,że problem dotyczy nie tylko oświaty, ale energetyki, czy łączności. Oni wyraźnie mówią, że związek powinien podjąć decyzję o stworzeniu 16 regionów, co na dzień dzisiejszy jest prawie niemożliwe. Wszystko też zależy od tego kto wygra wybory, ale mam nadzieję że za tej właśnie kadencji będzie szansa na tego rodzaju zmiany. Drugi postulat dla nas oświaty o szczególnym znaczeniu. Musimy mieć swoją siedzibę sekcji, czy sekretariatu w Warszawie. Tu chodzi o specyfikę działania związku. Póki co, wszystkie decyzje dotyczące nas zapadają w Warszawie, a paradoks polega na tym, że my tu cały czas mamy status gości. Często przyjeżdżamy albo za późno, albo za wcześnie. A tu już jakaś konferencja prasowa się odbyła, czy posiedzenie, ktoś nas ubiegł. Ku mojemu zdziwieniu większość branż też uważa, że ich siedziby powinny być w Warszawie. My póki co mamy ją w Gdańsku. Oczywiście Komisja Krajowa musi nam to umożliwić, o co będę się starał. Między innymi tym postulatem wygrałem wybory. Obiecałem w swoim ekspoze przedwyborczym, że w ciągu tej kadencji przeniosę siedzibę do Warszawy i wcale się z tego nie wycofuję. Ale mam nadzieję, że pomoże nam w tym Komisja Krajowa. To oczywiście nie jest takie proste. To się wiąże w sekcji krajowej ze zwiększeniem składki, którą płacimy. Co z kolei jest możliwe po zmniejszeniu ilości regionów, o którym mówiłem. Zwiększyć pieniądze na branże, żebyśmy nie musieli z kapeluszem chodzić do każdego członka związku, żeby móc normalnie, lub prawie normalnie wykonywać i wypełniać te zadania, które wynikają z działalności naszej sekcji.
Nauka , np. która jest w naszym sekretariacie już oprocentowała 5 % swojej składki, aby móc normalnie wypełniać swoje zadania. I ona będąc prawie trzykrotnie mniejsza od nas finansowo stoi znacznie lepiej . Ale na zjeździe póki co nie wyrażono na to zgody. Już właściwie podąłem taką decyzję , że na najbliższej sekcji złożymy taką ofertę, aby przedyskutować to na regionach. I gdy sprawa dojrzeje to jeszcze w tym roku zwołać jednodniowe walne zebranie delegatów, żeby zatwierdzić zwiększenie składki, co pozwoli mi od przyszłego roku na dalsze działania, choćby związane z poszukiwaniem lokalu.
BSŚ: Co się dzieje w rozmowach ze stroną rządową jeśli chodzi o KN i płace nauczycieli? Jaki działania podejmie związek, żeby bronić KN?
RP: Ostatnie pikiety i konferencje miały jej właśnie bronić. Były naprawdę skuteczne. Ostatnie dni spędziłem w Warszawie i prowadzaliśmy negocjacje. Jeśli chodzi o płace to rząd twardo stoi przy 7 % podwyżce w tym roku i w przyszłym roku od września. O tyle to nie jest tak bardzo krzywdzące, bo zostawia nam bazę. Czyli 7 % w tym roku da nam 200 czy 250 zł, ale w przyszłym roku te 7 % da nam już 350 zł – 400 zł więcej dla nauczyciela dyplomowanego. Ale to nie jest sukces. Przez dwa lata dostawaliśmy rzeczywiście podwyżkę. W tym roku jak i w przyszłym to tylko inflacyjna waloryzacja. Dlaczego? Ponieważ podwyżka 7 % nie przekracza inflacji, która ma miejsce w Polsce. Oczywiście media i ministerstwo stosują fortele socjotechniczne, mówiąc o nominalnych wartościach naszej płacy, co dla przeciętnego obywatela niewiele znaczy. Jeśli liczymy naszą pensję w stosunku do najniższej płacy jaką rząd ustala, to nasza płaca w tym roku jak i przyszłym spada, a innym rośnie. W drabinie płacowej zawodów w Polsce my znowu spadamy. Bardzo trudno to naszym pracownikom wytłumaczyć, że nas oszukano.
BSŚ: Co by chciał pan powiedzieć członkom związku?
RP: Generalnie w Polsce obroniliśmy się i nie spadła liczba członków związku, ale w poszczególnych regionach liczba członków się zmniejszyła. Inne branże też na to narzekają. Jest to duży problem dla nas. Bo musimy pamiętać, że naszą skuteczność w działaniach zwłaszcza w oświacie determinuje ilość uzwiązkowionych nauczycieli. A my oceniamy, że we wszystkich związkach zawodowych w oświacie jest jakieś 30 % nauczycieli. Rządzący o tym wiedzą i to właśnie dlatego tak nas traktują. Naszym głównym zadaniem jest dotarcie do wszystkich nauczycieli, zwłaszcza młodych, którzy nie zdają sobie sprawy, jak ważna jest przynależność związkowa. Gdyby KN broniła tylko i wyłącznie nauczycieli należących do związku mielibyśmy 120 procent uzwiązkowienia. Na taki sobie pozwoliłem w trakcie ostatniego spotkania z ministerstwem. Jeśli chodzi o kartę to jest duże zagrożenie. Ten rząd nie jest prozwiązkowy. Jeszcze na dodatek, chce nam zlikwidować kartę. Akcje protestacyjne, które robiliśmy naprawdę odniosły skutek. Po prostu rząd, przynajmniej na ten czas wycofał się ze swojej decyzji. Dobre na razie i tyle, bo od 30 września Karty Nauczyciela miało już nie być. Ale to na pewno nie koniec walki. Jeszcze za poprzedniej kadencji Rady zaplanowano organizację kolejnych działań protestacyjnych, które na pewno się odbędą. Teraz związkowcy powinni otrzymać od nas list informacyjny, o tym, co się dzieje i o zagrożeniach jakie niosą ze sobą te działania rządu. Co zrobię? Zwołuję Radę Sekcji, która zgodnie z regulaminem związku jest najwyższą władzą po walnym zgromadzeniu. Wielu w niej ludzi młodych, ale muszę im uświadomić, że od nich naprawdę dużo zależy. Po ostatnich pikietach jestem i zadowolony i rozczarowany zarazem. Generalnie one się udały, ale osoby z regionów, które najgłośniej krzyczały, pikiet nie zrobiły. Mam tu na myśli regiony: Zielona Góra , Wrocław, Bydgoszcz, które zawiodły, a najbardziej domagały się interwencji. A to oni wymogli na Radzie Sekcji, aby przegłosować uchwalę o pikietach.
BSŚ: Na zakończenie, czego oczekuje pan od nauczycieli ?
RP: Żeby wstępowali do związku, żeby czytali, co się do nich pisze-komunikaty, ale przede wszystkim, że by korzystali ze strony internetowej. Mamy swoje czasopismo Przegląd Oświatowy. Ma on być naszą wizytówką. Jest krytykowany, za jakość, tylko nikt nie chce nam pomóc. Jeśli ktoś chce pisać ciekawe teksty, to my mu za to zapłacimy. Ale nikt się nie chce za niego zabrać, bo osób, które chciałyby tak naprawdę coś zmienić nie ma. Nasza wkładka prawna to najlepszy dodatek, to część z której korzystają nie członkowie związku, ale dyrektorzy i inne osoby. Choćby dla tej wkładki warto zaprenumerować przynajmniej 1 egzemplarz Przeglądu na koło. O co, oczywiście gorąco apeluję.
BSŚ: Dziękuję za rozmowę. Życzę realizacji zamierzeń i planów na stanowisku oraz życzliwości i przychylności nauczycieli i środowiska oświatowego.
Bogumiła Świderska